środa, 31 lipca 2013

Czasami piszę smutne wiersze.




Noc w rzeźni

Leżący w ciemności jestem pełen samotności,
noc przypomina mi o śmierci, noc przypomina mi o miłości.
Znów widzę ciała krów zwisające na srebrnych hakach.

Leżący  w ciemności jestem pełen samotności.

Chciałbym coś pożreć by o wszystkim zapomnieć,
by już nie myśleć, by znowu poczuć się dobrze.

Leżący w ciemności jestem pełen samotności.

Cierpienie krów boli mnie bardziej niż cierpienie ludzi.
Jednego dnia krowy się zbuntują, wyjdą na ulice, wszystko nam popsują. 
Poziom ich bólu przewyższy ograniczenia mózgów,
przestaną jeść chemiczną paszę i zniszczą nasz ustrój. 
One będą uciekać po kolei, taką historię będziemy mieli.

Ludzie chcą mięsa, wina i igrzysk,
wywoływać wojny, gwałcić i niszczyć.

Jestem samotną, czekającą na rzeź krową.



Requiem dla umierającej planety

Napisać coś mądrego o świecie, o życiu, 
gdy mądrości brak, gdy tylko pustka już w głowie istnieje.

Mózg wyprany z resztek rozsądku, 
dusza wysuszona jak grzyby jesienią, zwisa na sznurku bez sensu.
Coś jednak napisać by się dało,
gdyby nie ból, wewnętrzne cierpienie,
że jutro znowu walka z wiatrakami, 
walka o sens istnienia. 
Zegar wciąż tyka, odlicza godziny do końca świata. 
Dziś znowu mówili, że to już niedługo.
Skończy się wreszcie odwieczne cierpienie ludzkości, rasy, 

którą przez kaprys Boga,
zamknięto w formie tak doskonałej,
a jednocześnie tak złej. Rasy,
która sama chce być Bogiem,
dlatego buduje, potem niszczy, potem pożera,
potem gwałci, potem cierpi... by znowu zacząć 
cały ten proces od początku  i tak w kółko.
Elektroniczna ekstaza, by nie myśleć o śmierci,
chęć bycia wielkim i wiecznym. 
Cybernetyczny raj. 
Ziemianie! Narodzie wybrany,
jedyna nadziejo wszechświata. 
Szykuj się do walki, oni są już blisko.
Gwiezdne Wojny,
apokalipsa,
zagłada, 
apogeum nienawiści. 

Requiem dla umierającej planety.


21 maja 2011

Nowy dzień, poranek,
końca świata znowu nie było.
To jeszcze nie teraz, jeszcze 5 miesięcy, albo 5 lat, albo 5 wieków... 
Jeszcze mamy czas by budować i niszczyć, albo by zacząć znowu żyć,
by znowu być sobą- człowiekiem a nie Bogiem.

Elektroniczny świat,
technologiczny raj, 
cyber ekstaza,
telewizyjny szał.

Wiadomość dnia: Kobieta pokochała robota, robot pokochał kobietę.

Komórkowy przekaz miłości, uczucie zamknięte w tranzystorze, 
procesor fal mózgowych.
Oto dusza podpięta do sieci, 
klonowanie myśli w cyfrowej probówce,
zombie z przerostem masy mięśniowej, 
elektroniczna zbiorowa hipnoza,
nowa cywilizacja,
jedna myśl, jeden kierunek, jeden cel, 
nowy ustrój, nowa religia, nowa Ziemia.

Panie i Panowie! Przed Wami planeta nowej generacji. 
Podepnij się do systemu, wyłącz dawne myślenie.
Bóg odszedł a my wciąż jesteśmy. 

A teraz Super Mega Hit- nowy produkt: elektroniczna stymulacja mózgu, 

możliwość wyłączania sumienia. 
Tego nam było trzeba! 
Wreszcie na prawdę wolni...



S.S.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Peace and love


Witam po długiej przerwie. Dawno tutaj nie byłem. Dużo się w tym czasie wydarzyło, dużo się zmieniło, powstało także wiele nowych pytań. Alani podsumowała swoje 3 lata na diecie witariańskiej, to może w skrócie i ja zrobię to samo, podsumuję moje 2 lata na wysokowęglowodanowej, niskotłuszczowej i niskobiałkowej  diecie surowej wegańskiej. Moja dieta nie była surowa w 100%, jadłem  gotowane kasze i ziemniaki.  Bogaty w doświadczenia zmuszony jestem zrobić moje podsumowanie w skrócie czyli zwięźle i na temat, postanowiłem, że ograniczę dość typowe dla mnie lanie wody na rzecz konkretów. Doszedłem do wniosku, że lepiej powiedzieć mało, ale  z sensem, niż dużo ale nie do końca treściwie. Uświadomiłem sobie, że żaden ze mnie autorytet i że odtąd będę na każdym kroku powtarzał, iż moim celem jest jedynie analizowanie różnych diet oraz namawianie ludzi do tego aby jedli więcej surowych roślin a nie przekonywanie do 100% surowej diety wegańskiej. Osobiście podświadomie wyczuwam bardzo dziwne wibracje wokół ruchu Raw Food. Obym się mylił. Bez wątpienia dieta surowa roślinna jest lecznicza, ale w mojej opinii po okresie oczyszczenia organizmu z nagromadzonych toksyn, przychodzi czas na aktywną egzystencję czyli życie kreatywne i bogate w różnego rodzaju spontaniczne, jak również zaplanowane, zdecydowane działania.
Z moich obserwacji wynika, że tego rodzaju dieta powoduje pewnego rodzaju wyjałowienie emocjonalne, rodzaj tumiwisizmu. Nie do końca jestem przekonany do tego czy surowa dieta wegańska bez suplementacji m.in. witamin B12 i D jest do końca bezpieczna jeśli chodzi o pracę systemu nerwowego i mózgu. Link do filmu wyjaśniającego to o czym mówię zamieszczam na końcu tego wpisu.
   Los człowieka składa się z różnych etapów. Myślę, że nie można wychodzić z założenia że bez względu na rolę jaką obecnie gramy w życiu odpowiednia dla nas jest ta sama dieta. W ciągu roku warto być raz na jakiś czas na jakiejkolwiek diecie oczyszczającej, ale przez cały rok? To byłaby niepotrzebna przesada. Warto raczej skupić się na samodoskonaleniu w sprawach duchowych, modlitwie, medytacji czy dla osób, które tego nie lubią po prostu na rozwijaniu pozytywnych relacji z innymi ludzmi.
    Wielu specjalistów od dietetyki, potwierdza, że na surowo i roślinnie,  szczególnie w polskich warunkach nie da się zachować pełni zdrowia fizycznego i psychicznego. Ktokolwiek będzie mnie przekonywał, że weganie mają mniejsze zapotrzebowanie na minerały i witaminy i że organizm sam wyprodukuje w jelitach to czego mu nie dostarczymy w pożywieniu, spotka się z moim serdecznym Good Luck. Osobiście nie będę się więcej wystawiał na tego typu eksperyment. Początkowo na diecie surowej wegańskiej, moje samopoczucie było doskonałe, pozbyłem się wielu dolegliwości, stopniowo jednak czegoś zaczęło mi brakować. Z całą pewnością nie były to kalorie. Obecnie skłaniam się raczej ku temu czego uczy Dr Ewa Dąbrowska, niż ku filozofii  weterana surowej diety Dana McDonalda z You Tube czy Dr. Grahama od diety 80/10/10. Nie ma jak swojskie klimaty i lokalny patriotyzm. O ile niedobory witamin czy minerałów nie prowadzą od razu do śmierci, to w mojej opinii jakość naszego życia może się pogorszyć. Coś zyskujemy a jednocześnie coś tracimy. Tak więc każdy sam powinien odpowiedzieć sobie na pytanie: co jest dla człowieka bardziej naturalne, zjedzenie kawałka mięsa czy łykanie tabletek. Warto zastanowić się nad tym, czy to mądre odmawiać zaproszenia do stołu od samego Boga, jakkolwiek byśmy go sobie wyobrażali. On jako gospodarz ustalił Menu, a my będący jego gośćmi chcemy je zmieniać? Odpowiesz mu: sorry, nie mogę zjeść tej ryby, jestem weganem? Może mu być przykro, nie sądzisz? Szersze wyjaśnienie tego o czym tutaj mówię znajduje się w tekście do którego link zamieszczam na dole tego wpisu. Jest to kilka słów o patronie ekologów Św. Franciszku z Asyżu.
   Dla tych, którzy  w poszukiwaniu kwasów Omega 3 wybierają mielone siemię lniane zamiast ryb obiecuję, że zamieszczę wkrótce na blogu moje  pomysły na potrawy z siemieniem lnianym.
   W mojej opinii nie ma żadnej różnicy między mięsem zwierząt lądowych, ryb, serem  czy jajkami kur.Zatem podział wegetarian na owo czy lakto jest zwykłą hipokryzją lub niewiedzą. Ograniczenie spożycia produktów odzwierzęcych ma dla mnie sens, określanie się mianem lakto czy owo- nie. Wszystko to ten sam, przeklinany przez wegetarian przemysł mięsny. Tak więc decyzja o jedzeniu tylko niektórych z tych produktów jest po prostu decyzją o jedzeniu zwierząt.
  Może warto zdecydować się na to, że będziemy jedli tylko to, co pochodzi z ferm ekologicznych, gdzie zwierzęta są traktowane dobrze? W ten sposób wspieramy małe ekologiczne gospodarstwa. Na moim etapie właśnie ku temu się skłaniam. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że można żyć na 100% surowo po wegańsku, tylko zadajmy sobie najpierw pytania: po co i z jakiego powodu? Jeżeli chodzi nam o bunt przeciwko światu, panującej w nim niesprawiedliwości, agresji i konsumpcjonizmowi to życie w zgodzie z ekologią zdecydowanie wystarczy. Popadanie w skrajność staję się dla wielu pułapką a nie wyzwoleniem.
Z całą pewnością jednak wszyscy powinniśmy mieć na uwadze los zwierząt, powinniśmy dużo o tym mówić, wspierać kontrolowanie  hodowli  i połowów.
   Zatem podsumowuję: witarianizm- tak, surowy weganizm- nie, dieta paleo- nie. Jakie  proporcje i zasady zdrowej, zgodnej z ludzką naturą diety, Surowy Szef uznaje teraz za najlepsze? Tego jeszcze do końca nie wiem. Najbliższy czas pokaże.
   Ktoś powiedział: Peace, Love and Raw Food. A ja Wam mówię- najważniejsza jest Love.
Wszystko co na tym blogu dotychczas napisałem było zgodne z ówczesnymi moimi poglądami, które jak widać, obecnie ewoluują w kierunku, który po mału zaczyna się klarować.
   Tak czy inaczej bez względu na to w jakim kierunku pójdę z moją dietą, surowe desery z owoców i orzechów już zawsze będę uwielbiał :-)


Zamieszczam link do ciekawego filmu o niedoborach substancji odżywczych przy diecie wegańskiej:
http://www.youtube.com/watch?v=q7KeRwdIH04

a także trochę informacji o Św. Franciszku z Asyżu, patronie ekologów:
http://www.swietostworzenia.pl/2-aktualne/365-swiat-wedlug-sw-franciszka