Dziś widziałem na ulicy bezdomnego, brodatego pana, 3 raz w tym samym miejscu. Przypominał trochę ubogiego Św. Mikołaja. To był najsmutniejszy człowiek jakiego spotkałem w moim życiu. A mimo to 3 raz nie zapytałem się go czy nie potrzebuje pomocy. Jestem zerem, kanalią. Przecież on też miał kiedyś tatusia, mamusię, jakąś rodzinę. A teraz śpi gdzieś w opuszczonym, zimnym domu na kartonie. Wyglądał na Polaka. 3 raz wyparłem się mojego rodaka. Samotny, smutny, brodaty pan... Obojętność to lekarstwo na skrywaną pustkę serca. Demonstracja błagania o jedno słowo Boga. Chwilowa ułuda bycia lepszym.
Widziałam kiedyś w okresie przedświątecznym, na ulicy pełnej luksusowych sklepów,podobnego człowieka z psem. Siedział pośrodku, a z lewa i prawa fale nieprzebranych tłumów ludzi w przedświątecznej gorączce traktujących go jak powietrze. Po dziesięciu latach pamiętam ten obrazek jak dziś. Byłam jedną z setek tych obojętnych. Ponieważ nie było to w Polsce, to wymyśliłam sobie wymówkę : przecież nie znam jego języka... Wyrzuty sumienia mam do dzisiaj :(
OdpowiedzUsuńTak, wszyscy cierpią tak samo, bez względu na narodowość czy rasę. Wydawało mi się , że w bogatym kraju to niemożliwe.
UsuńSłyszałem, że umarł
Usuń