poniedziałek, 26 stycznia 2015

Sky is a limit

Zaskoczyła mnie informacja, że słynny szef kuchni Alain Ducasse, jeden z twórców współczesnej francuskiej gastronomii, promuje zielone szejki jako doskonały detox. Jak widać czym innym jest kreatywność w kuchni a czym innym troska o własne i konsumentów zdrowie. A może da się to połączyć? Nowoczesne techniki obróbki mięsa i warzyw w niskich temperaturach, temu właśnie mają służyć. Czy zatem powinniśmy zupełnie zrezygnować z croissantów i przestawić się na zielone szejki i co tam kto jeszcze chce surowego? Do tego chyba Alain Ducasse nie namawia. Jest czas na zabawę, na odżywianie, jest i czas na detox. Każdy z nas jest w innej sytuacji i na innym etapie swojego życia. A jednak jest to rewolucja, że kuchnia wegetariańska oraz surowa nie tylko w Stanach ale również we Francji stają się popularne. Mało tego, słynni kucharze również je promują, wprowadzając więcej roślinnych opcji do menu. Czyżby Francuzi znowu wygrywali batalię o to kto jest mistrzem świata w gotowaniu? Obserwują doświadczenia innych i też chcą brać w tym udział. Tym bardziej, że efekty są widoczne, dla tych oczywiście, którzy mają otwarte oczy. Jak dalece posunie się ludzkość w medyfikacji klasyki i w fuzji tradycji z nowoczesnością? Czas pokaże. Jeśli ktoś chce, to może odrzucić całą tradycję kulinarną ale powinien najpierw coś sobie uświadomić. To Francuzi stworzyli gastronomię i to Francuzi pozostali jej wierni. Świat natomiast kradł ich receptury i zasady, modyfikując je i dodając obce Francji elementy. Po co? Dla obniżenia kosztów produkcji i podniesienia zysku oczywiście. A przecież droga na skróty nie zawsze jest dobra. Pamiętajmy też, że gastronomia to nie jest tylko sztuka przygotowywania potraw ale cały rytuał podawania oraz spożywania posiłków. Wielkość porcji, zróżnicowanie diety, jakość składników to kluczowe punkty tego systemu. Jeśli ktoś chce, to może oczywiście  nawet zrezygnować z użycia widelca i talerza. Powiedzmy, że raz na jakiś czas to może być nawet ciekawe. Tylko patrzeć jak ktoś otworzy taką restaurację, gdzie będzie podawał kawałki surowego mięsa czy owoców na deskach, do konsumpcji ręką. Zatem jesteśmy świadkami ciekawego procesu. Kulinarna tradycja łączy się z nowoczesną dietetyką wracając do prostoty, dając pole do popisu nowej generacji kucharzy. Ciekawe co na to Gordon Ramsay? Przecież to on, wyszkolony we francuskich kuchniach biega obecnie na Hawajach już kolejny triatlon Iron Man. Napędzany croissantami i bekonem przemierza kilometry biegnąc, jadąc na rowerze i płynąc. Ciekawe czy on też popija zielone szejki. Nic mnie już nie zdziwi. Sky is a limit. 

czwartek, 22 stycznia 2015

Daktyle z kokosem i borówką amerykańską.


Kochani, wygląda na to, że wracam do formy. Tak więc znowu organizuję moją kuchnię, przygotowując ją do kulinarnych eksperymentów w stylu Eco, nastawionych jak zwykle u mnie na zdrowie. Dziś przyszedł mi do głowy pomysł na prostą słodką potrawę, którą celowo nie nazywam deserem gdyż nie jestem fanem jedzenia słodkich rzeczy po posiłku lecz jako posiłek, np.  podwieczorek przy herbatce czarnej, zielonej lub, do jakiej namawiam, miętowej z plasterkami świeżego imbiru. Imbir mimo intensywnego smaku, warto oczywiście zjeść gdyż jest baardzo zdrowy. Chociaż używam dzisiaj składników egzotycznych, nielokalnych co gryzie się z ideą ekologii to myślę sobie, że jeśli zachowamy umiar, korzystając głównie z produktów lokalnych, planeta bardzo nie ucierpi. Czy piekielnie słodkie daktyle są zdrowe? Czy potrawa ta spełnia standardy diety Paleo? Wydaje mi się, że wszystko zależy chyba od wielkości porcji i częstotliwości spożywania słodkich owoców. Moja dzisiejsza propozycja jest bardzo prosta ale jakże smaczna, doskonała na zimowe popołudnia, kiedy mamy ochotę na coś słodkiego ale z jakiegoś powodu unikamy potraw przetworzonych z mąki i cukru, czy sztucznych, kupnych słodyczy. Jeśli o mnie chodzi, to chociaż technologia żywności była przez całe moje życie moim zawodem i wyprodukowanie jakiegokolwiek ciasta, o ile oczywiście mam do dyspozycji odpowiedni sprzęt, nie jest dla mnie problemem, to w chwili obecnej skłaniam się raczej ku potrawom prostym i nieprzetworzonym. Zdrowie jest w naszych rękach. Tak czy inaczej wszystko zależy od umiaru. Zatem oto słodkość w postaci takiej jaką ją natura stworzyła. Potrzebne są tylko 3 składniki: 1.surowe daktyle (można je kupić w sklepach ze zdrową żywnością lub z produktami kuchni świata), 2.wiórki kokosowe (najlepiej zrobić je samemu przy pomocy tarki i dehydratora, ja użyłem te ze sklepu), 3.borówki amerykańskie lub jagody - o tej porze roku najwyraźniej, mrożone, mogą być też małe maliny). Przy pomocy małego nożyka natnij każdy daktyl i wyciągnij pestki. Wnętrze daktyli wypełnij wiórkami kokosowymi kładąc każdy daktyl na wiórkach i 
dociskając tak aby przykleiło się ich jak najwięcej. Na każdym daktylu połóż 2 borówki amerykańskie. Zamknij każdy daktyl a następnie przetnij go na pół. Przeciętą stronę obtocz jeszcze we wiórkach. Roladki układaj na talerzu lub w wersji Eco na drewnianej desce :-) Można oczywiście pobawić się aromatyzując nasze roladki, mieszając wiórki np. z kakao, cynamonem lub dla odważnych - chilli. Smacznego i na zdrowie. 

wtorek, 20 stycznia 2015

Problemy techniczne

Mimo, że weganizm w moim wykonaniu należy do przeszłości a zupełnie niewegańska dieta paleo zdaje się mieć bardzo dobry wpływ na moje wątłe ciało, to nadal nie potrafię  pozbyć się skłonności do obserwowania świata zwierząt. Tak się składa, że cały czas spotykam przestawicieli rożnych gatunków i mam okazję przyglądać się im. Życie na prowincji sprzyja takim doświadczeniom. Tak więc są zwierzęta dzikie i hodowlane, jak widać na załączonych obrazkach.  Nadal nie chcę i nie potrafię zaprzestać pisania bloga, jest to dla mnie doskonała forma powrotu do równowagi psychicznej w świecie zdominowanym przez konflikty i różnego rodzaju rywalizacje. Tak więc mimo problemów technicznych, z którymi przyszło mi się zmierzyć, czyli braku komputera i szybkiego łącza internetowego, klikam przy pomocy przestarzałego Iphona ze starego, wiejskiego, angielskiego domu. Klikam bo muszę, i bo lubię. Nie ma tu możliwości edytowania treści a jednak lepszy rydz niż nic. Aplikacja działa sprawnie ale jednak komputer byłby lepszy. Spróbuję to niebawem naprawić. Choć nadal upieram się przy tym, że mój video kanał na You Tube ma sens, to chwilowo nie mam możliwości przesyłania filmów, których kilka w czasie mojej podróży po Anglii nagrałem. Zatem piszę i prawdopodobnie pisać będę. Wszak nie samą pracą żyje człowiek. Myślę sobie, że może znajdą się jacyś czytelnicy, których zainteresują opowieści  kucharza podróżnika. Możliwość pisania czy nagrywania bloga wydaje mi się wciąż doskonałą formą wymiany myśli i doświadczeń. Zatem do następnego razu...





czwartek, 15 stycznia 2015

Obojętność

Dziś widziałem na ulicy bezdomnego, brodatego pana, 3 raz w tym samym miejscu. Przypominał trochę ubogiego Św. Mikołaja. To był najsmutniejszy człowiek jakiego spotkałem w moim życiu. A mimo to 3 raz nie zapytałem się go czy nie potrzebuje pomocy. Jestem zerem, kanalią. Przecież on też miał kiedyś tatusia, mamusię, jakąś rodzinę.  A teraz śpi gdzieś w opuszczonym, zimnym domu na kartonie. Wyglądał na Polaka.  3 raz wyparłem się mojego rodaka. Samotny, smutny, brodaty pan... Obojętność to lekarstwo na skrywaną pustkę serca. Demonstracja błagania o jedno słowo Boga. Chwilowa ułuda bycia lepszym.