czwartek, 31 grudnia 2015

Kulinarnego Nowego Roku

   Święta, święta i po świętach. Oto mamy ostatni dzień roku 2015.
Gdybym miał porównać święta angielskie i polskie pod względem kulinarnym to wiadomo, że wybrałbym polskie. Mamy swoje szlagiery i oni mają swoje. Każdy posiłek można zrobić lepiej lub gorzej. Wszystko zależy od kunsztu kucharza.
  Czas komunizmu spowodował, że byliśmy mało kreatywni w kuchni. A przecież potrawy tradycyjne też można zrobić nowocześnie i z fantazją. Te wszystkie szczegóły, dobór produktów, ziół, temperatury, itd. mają wpływ na efekt końcowy. Marzy mi się renesans kuchni polskiej, który cały czas nie nadszedł. Abyśmy przestali bać się eksperymentów, łączenia smaków i technik. Kilka osób w Polsce robi dobrą kuchnię polską, ale to wszystko jest za mało. Potrzeba nam więcej narodowej dumy, także w tej dziedzinie. Nie mamy ani tanich jadłodajni (świetne słowo ) z dobrym, prostym jedzeniem ani wykwintnych restauracji. Jak na razie nasza gastronomia sprowadza się do pojęcia - pustynia.
   Wiadomo, że sporo dzieje się w stolicy, jest też w Polsce kilka innych ciekawych kulinarnie miejsc. Mamy wiele rzeczy, które są najlepsze i nigdzie indziej jak w Polsce nie można ich dostać. A jednak to wszystko jest za mało, żeby można było powiedzieć, że w Polsce dobrze gotują. Chodzi mi tu o całokształt a nie o pojedyncze elementy. Za mało jemy ryb, za mało wołowiny, za mało owoców, dobrych serów, za mało warzyw. Gotowanie jest przecież takie przyjemne. To świetna zabawa. Potrzeba tylko więcej planowania i odwagi.
   Przeciętny Kowalski cały czas wie bardzo mało o kuchni, nie mówiąc już o jego własnych umiejętnościach. Sprowadza swoje menu do kilku elementów typu: jajecznica, kanapka, zupa pomidorowa, kotlet, pizza, pączek. Mamy wiele ciekawych smaków ale jakość naszych sklepowych produktów często jest zła. Za dużo w diecie Polaków alkoholu a za mało prawdziwie dobrej jakości mięsa czy owoców.
  Obyśmy w nowym roku otworzyli się na kreatywność w kuchni. Oby już  nikt nie powiedział nam, że kuchnia polska jest nudna i bez smaku a jedyne produkty jakie wykorzystujemy to kapusta i ziemniaki.
 

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Czerwone mięso. Jeść czy nie jeść? Oto jest pytanie.

    Dziś będę namawiał do jedzenia wołowiny. Taki zastrzyk zdrowia i energii przyda się każdemu a szczególnie temu, kto dał się nabrać na mit o szkodliwości jedzenia czerwonego mięsa.  Cała sprawa śmierdzi walką o konsumenta albo nawet czymś gorszym.
   Niestety w Polsce cały czas ciężko o dobrą wołowinę, chociaż dla chcącego, nic trudnego. Trzeba się trochę zorganizować w kwestii zakupów, tak samo jak w temacie zaopatrywania się w owoce.
  Informuję tych, którzy nie wiedzą, że odżywiając się regularnie mięsem należy pamiętać o tym aby było ono jak najmniej przetworzone. Tylko krwiste mięso czyli jak najbardziej surowe, jest lekkostrawne i  w pełni wartościowe. Szkodliwe substancje powstają dopiero w procesie obróbki termicznej. Tak więc osobiście, odrzucam medialną propagandę na temat szkodliwości czerwonego mięsa. Skłonny jestem zgodzić się z tym, że przetwarzanie osłabia jego wartość, natomiast wierzę, że surowe czy półsurowe może nawet leczyć. Istotne jest tutaj pochodzenie mięsa czyli ogólnie mówiąc jego jakość. Zatem problem jest dość skoplikowany.
   Dziś przygotowałem wołowinę szkocką. Krowy pasą się tam na trawie, odżywiane są naturalnie. Mojego steka przygotowałem w stopniu wysmażenia RARE, czyli Na bardzo krwisto. Przed smażeniem mięso lekko posmarowałem olejem kokosowym. Gdy używamy dobrej patelni a nasze mięso zawiera nieco tłuszczu to olej wcale nie jest potrzebny.
   Dla tych, którzy pierwszy raz wybierają się do restauracji na steka podaję określenia stopnia wysmażenia, używane na całym świecie. Od prawie zupełnie surowego do jak to mówią francuzi zmarnowanego czyli Well Done:

Blue
Rare
Mediu  Rare
Medium
Medium Well
Well Done

   Mój stek wyszedł soczysty i miękki. Stosuję zasadę, że delikatne części wołowiny używam do steków a te bardziej twarde mielę na burgery.  Osobiście, o ile burger jest smażony bezpośrednio przed spożyciem, nie boję się jeść go na krwisto. Duszenie mięsa, typu Gulasz, interesuje mnie w mniejszym stopniu. Takie mięso jest ciężkostrawne i mniej wartościowe.
  Tak więc niczego nie marnuję, każda część ciała zwierzęcia jest do wykorzystania w kuchni i może być dla nas źródłem doskonałego pożywienia. Przygotowując potrawy z wołowiny należy pamiętać o tym, że tłuszcz zwierzęcy  dodaje mięsu smaku a naszym ciałom zdrowia i witalności. Wyrzucanie tłuszczu jest głupotą i brakiem szacunku do natury.
   Tak więc sekret zdrowia tkwi w tym jak przygotowujemy mięso a nie w tym aby unikać go w swojej diecie.
W Polsce brak tradycji hodowli ras mięsnych typu, np. Black Angus miał wpływ na to, że Polacy nie potrafią obchodzić się z  wołowiną. Nie wiedzą co robić aby była ona lekkostrawna i wartościowa.
  W diecie należy zachować dobre proporcje między mięsem  przetworzonym a surowym tak samo jak między białkiem a węglowodanami. Jeśli chodzi o węglowodany, jest to ostatnio bardzo gorący temat. Wielu zastanawia się nad tym ile węglowodanów potrzebujemy i jak je jeść.
  O szkodliwości cukru już było. Wart uwagi jest temat łączenia skrobii z mięsem.
  Moja dzisiejsza propozycja to mięso plus zredukowana porcja węglowodanów, czyli będzie to:
                  
                  stek wołowy z plackami z cukinii

Składniki na 2 porcje:

2 dowolne steki

Placki:
2 cukinie
1 ząbek czosnku
2 jajka
2 łyżki mąki pszennej lub bezglutenowej
sól
pieprz czarny lub biały

Do smażenia:
olej kokosowy lub dowolny inny
2 łyżki masła

Steki wyjmij z lodówki i ogrzej w ciepłym miejscu ok. 30 min.
Cukinię zetrzyj na tarce o grubych oczkach.
Czosnek posiekaj. Jeśli chcesz to możesz też dodać posiekaną cebulę.
Nie stosuję numeru z odciskaniem wody, gdyż uważam, że szkoda usuwać to co w cukinii dobre.
Jeśli chcesz aby placki były bardziej chrupiące, to możesz startą cukinię posolić i po chwili odcisnąć z niej wodę.
Tak więc startą cukinię wymieszaj z pozostałymi składnikami, oprucz oleju i masła.
Na lekko rozgrzanym oleju, smaż małe placki. W połowie smażenia dodaj masło.

   Steki posmaruj olejem i posól. Usmaż po minucie z każdej strony. Pod koniec smażenia dodaj nieco masła i polej nim steki. To poprawi smak. Steki posyp czarnym pieprzem i daj im odpocząć 2 minuty. Wtedy są gotowe.
   Są różne dodatki do steków. Najbardziej klasycznym  jest Sos Pieprzowy, przygotowany na bazie ciemnego sosu z zapiekanych kości wołowych. W przyszłości postaram się przygotować na ten temat film.
Smacznego.











 




poniedziałek, 2 listopada 2015

Co to jest Piekło?

    Dziś temat z innej beczki. Zabrzmiało bardzo kulinarnie... Jako podróżnik, badacz kultur i poszukiwacz prawdy pozwalam sobie tutaj od czasu do czasu na refleksje teologiczne. Dziś jest taki dzień. Zatem w oparach Halloween klikam kilka słów na temat wiecznego potępienia.
   Ludzie interpretują pojęcie piekła w różny sposób. Inaczej mówią o tym chrześcijanie, inaczej muzułmanie a zupełnie inaczej ateiści, którzy nie wierzą w jego istnienie. Często spotykam również katolików, którzy swoim życiem czy słowem negują istnienie piekła. 
  W moim rozumieniu piekło istnieje nie jako miejsce kaźni gdzie grzesznicy cierpią tortury ukarani przez Boga za popełnione grzechy. Mimo, że piekło przedstawiane jest przez wielu wizjonerów jako okropne miejsce, to nie należy go kojażyć z fizycznym cierpieniem. Piekło rozumiem zupełnie inaczej. Kiedy już jasne będzie dla wszystkich nawet dla ateistów, że Bóg jest i że nie ma innych bogów ani światów, brak kontaktu z nim i brak jego miłości na wieki będzie palącą duszę wiecznym ogniem karą. Przecież Bóg jest wszędzie, w cudownej przyrodzie, w kwiatach, w rzekach, w zwierzętach, w ludziach, we wszystkim co nas otacza. Jego miłość objawia się w tym wspaniałym świecie, który jest jego dziełem. Świat jest zatem bardziej miłością niż ewolucją czy piramidą. Z jego piękna może korzystać każdy i wszędzie, zupełnie za darmo. Piekło natomiast można wyobrazić sobie jako miejsce, gdzie nie będzie tej miłości czyli żadnych Bożych dzieł a grzesznicy zostawieni zostaną sami sobie bez jakiejkolwiek możliwości kontaktu z jedynym Bogiem i jakimkolwiek przejawem jego miłości. Kara ta choć nie fizyczna będzie karą dla duszy bardzo bolesną. Świadomość wiecznego braku Boga, smutek, tęsknota, samotność. Ludziom wydaje się, że wszystko im się należy. A przecież to co ich otacza dostali w prezencie. Kiedy ktoś skarży się, że brakuje mu tego czy tamtego, tak na prawdę nie wie co to jest prawdziwe cierpienie. Jest nim brak Boga. Boże dzieła są wszędzie, on codziennie daje nam siebie  i prosi nas o to byśmy odpowiedzieli na jego miłość. Po tej stronie Bóg objawia się w fizycznym świecie, który stworzył. Po drugiej stronie będzie nam dawał siebie w czymś innym, nie wiemy jaki to będzie świat.
   Są osoby które twierdzą, że skoro Bóg jest miłością to nie mógłby karać ludzi wiecznym potępieniem. A jednak z Biblii dowiadujemy się, że piekło istnieje. Nie  koniecznie musi to być miejsce fizycznych tortur ale bardziej mroczna kraina  smutku, jałowa i wiecznie ciemna.
  Czy zatem Hitler zamieszka w piekle obok zwyczajnego, wychowanego na pop kulturze ateisty czy zwolennika ideologii New Age? Gdzie tu sprawiedliwość? Co z ludźmi, którym nigdy nie było dane poznać Boga? Oni też trafią do piekła? Biblia uczy nas, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym. Możemy zatem domyślać się, że kara choć nie koniecznie fizyczna, będzie odpowiednia do win i okoliczności. Skoro pojęcie kary wydaje się nieco groteskowe w kontekście różnorodności ludzkich losów, to może lepiej piekło nazywać nie karą lecz odpowiedzią Boga na przyjęcie lub odrzucenie jego miłości?
   Skąd mamy wiedzieć, że świat jest wyrazem miłości a nie miejscem w którym przypadkowo się znaleźliśmy? Bóg rozmawia z każdym z nas inaczej, odpowiedź na jego głos nie zawsze musi polegać na klęczeniu i modlitwie choć taka forma jest jedną z najdoskonalszych. Boska sprawiedliwość polega na dostrzeganiu naszych reakcji na jego wołanie, proporcjonalnych lub nieproporcjonalnych do jego nawoływań. Nawet nieśmiałe myśli czy uczynki będące wyrazem chęci czynienia dobra nie zostaną bez nagrody.
   Chrześcijaństwo jest religią serca w przeciwieństwie do Buddyzmu, który skupia się na rozumie. Aby zrozumieć Boga trzeba otworzyć swoje serce. Napisane jest: nie zrozumiecie, puki nie uwierzycie.  Nawet człowiek prosty może stać się świętym. Nawet najgorszy grzesznik może dostąpić nieba. Walka rozgrywa się w naszych sercach, zależy od okoliczności, czyli Bożego planu wobec nas. To nie samodoskonalenie lecz zwyczajne zaufanie Bogu i miłość do świata wystarczą aby wejść do Nieba. W innej sytuacji są ci, którym Bóg przekazał więcej informacji na swój temat. Ci oprócz tego, że mają mu zaufać to jeszcze muszą dzielić się dobrą nowiną. Ale skoro odczuwają to jako coś trudnego to znaczy, że nie ma w nich prawdziwej wiary.
  Skąd wiemy, że piekło istnieje?
1.Jezus wiele razy o tym mówił.
2.Bóg często nam o tym przypominał poprzez objawienia Świętych, np. Ojca Pio.
3.Działania Szatana na Ziemii można obserwować.  
   Wrogowie Kościoła od lat próbują wmawiać ludziom, że Szatan i piekło nie istnieją. Robią to m.in. poprzez fałszywych teologów w strukturach Kościoła. Nie wolno nam wybierać z doktryny Kościoła tylko tego co jest nam wygodne. Czynią tak protestanci. Taka wiara jest niepoważna.
  Wczoraj w mojej parafii zamiast demonicznej zabawy Halloween był Bal Wszystkich Świętych. Brawo! I o to chodzi. 


sobota, 17 października 2015

Kilka słów na temat cukru


     Obecnie do tematu unikania pewnych tzw niezdrowych substancji typu cukier czy alkohol, podchodzę, że tak powiem ze zrozumieniem. Zatem zgadzam się ze stwierdzeniem: wszystko jest dla ludzi... Oczywiście, że są osoby którym nie wolno jeść tego czy tamtego, wtedy jest to sytuacja wyjątkowa.
   Ostatnio jestem skłonny dostrzegać pewnego rodzaju dobro w substancjach powszechnie uważanych za niezdrowe. Bynajmniej nie mam tu na myśli narkotyków, które w mojej opinii działają zbyt agresywnie.
    Myślę, że przesadą są próby wycofania pączków i drożdżówek ze szkolnych sklepików. Co do butelkowanych napojów słodzonych zgadzam się, że nie powinny być tam sprzedawane. Właścicieli sklepików namawiam natomiast do urozmaicenia swojej oferty i wprowadzania potraw typu sałatki, suszone mięso, suszone owoce, świeże owoce, dobrej jakości wędliny, sery dojrzewające czy sushi. Jak to sprzedać? Trzeba być kreatywnym.
    Rezygnuję zatem z demonizowania wypieków, natomiast namawiam wszystkich do kontroli ilości spożywanego cukru.
    Cukier potrafi nie jednego nakręcić jak katarynkę, że delikwent będzie gadał jak najęty. Oczywiście, że co innego stymulować się regularnie a co innego od święta. Przy czym zależy jak często ktoś świętuje :-) Any way kunszt wielu cukierników potrafi czynić cuda czyli następuję zwycięstwo ducha nad materią. Ich wyroby przez to, że są takie doskonałe to przestają szkodzić?   Wszystko zależy od ilości cukru w naszej diecie.
    Desery dodają nam humoru a rodzinne uroczystości czy spotkania z przyjaciółmi czynią o wiele bardziej udanymi. Każdy powinien sam wiedzieć i decydować o tym co mu wolno a czego nie. Problem polega na tym, że cukier uzależnia. Warto mieć nad nim kontrolę aby to on nie kontrolował nas. Zatem powiem jeszcze raz: wszystko jest dla ludzi ale trzeba umieć zachować umiar.  Ciasta jadam 2 razy w tygodniu, częściej tylko wtedy kiedy jestem na urlopie w Polsce. Bo nikt nie robi takich pączków jak Polacy.
   Uważam, że posiłki warto kończyć z uczuciem niedosytu. To pozwala uniknąć nadmiaru kalorii. Jedyne posiłki jakie jadam do syta to te z produktów surowych. Z pozostałymi radziłbym uważać. Żeby dużo nie filozofować streszczę mój system w kilku słowach. Jestem fanem kuchni francuskiej, czyli: moja dieta jest urozmaicona, nie boję się tłuszczów zwierzęcych, wybieram produkty najlepszej jakości, jeśli jem potrawy gotowane to zawsze w towarzystwie zielonych liści, moje porcje potraw gotowanych a szczególnie deserów są niezbyt duże. A do tego wszystkiego dodaję moje ulubione techniki czyli: soki warzywno-owocowe, objadanie się owocami oraz post. Jeśli chodzi o zimne napoje w butelkach czy słodzenie napojów gorących jak kawa czy herbata to bardzo łatwo z tego zrezygnowałem już wiele lat temu. 






wtorek, 29 września 2015

Stymulanty vs świeże jedzenie

 
     Analizując pojęcie grzechu warto zauważyć, że są nim nie tylko czyny ale również emocje takie jak wybuchowość czy pożądliwość, czyli stan umysłu, który jest początkiem do grzesznych czynów. Jeżeli spróbujemy zastanowić się nad tym czy jakieś substancje zawarte w pożywieniu mają negatywny/pobudzajacy wpływ na stan ludzkiego umysłu i ciała, to dochodzimy do wniosku, że wszelkie stymulanty typu kofeina, nikotyna, tauryna, czy nawet cukier, mogą być przyczyną do złych uczynków. Ma to miejsce szczególnie wtedy, gdy mamy do czynienia z uzależnieniem. Narkotyki to już wyższy stopień grzeszności.
    O ile człowiek nie jest świadomy zgubnego wpływu jaki wywierają na niego używki typu alkohol, papierosy, kawa, napoje energetyczne, itd. o tyle jest usprawiedliwiony. Większość osób jednak wie co podkręca ich temperament. Dziś dużą wagę powinniśmy kłaść na uświadamianie ludziom, że stymulanty nie dość, że szkodzą ciału, to mają też negatywny wpływ na emocje.                                                                                                                                              
   Każdy katolik jest zobowiązany dbać o swoje ciało, które jest mieszkaniem dla duszy. Zdrowe, naturalne, regularne posiłki są warunkiem zdrowia ciała i ducha. Nie można zaczynać dnia od czegoś pobudzającego, typu energy drink. Ciało należy odżywiać, dodawać mu prawdziwej energii a nie stymulować. Sztuczna stymulacja to chodzenie na skróty, które  działa tylko na chwilę, później przychodzi  spadek euforii, rodzaj depresji. Naturalne pożywienie  wystarczy aby uniknąć ochoty na pobudzacze, uzależnienie od których z cała pewnością można nazwać grzechem. Warto być ostrożnym aby grzeszna pycha, chęć bycia lepszym, szybszym czy weselszym w klimacie stymulacji nie doprowadziła nas do utraty zdrowia. Żeby coś dostać, trzeba coś oddać.
  Kawę, drinki energetyczne czy czekoladę warto na co dzień zastępować świeżym sokiem warzywno-owocowym czy po prostu zdrowym, odżywczym ale lekkostrawnym pożywieniem.

wtorek, 22 września 2015

Kulki z mielonej wołowiny z pomidorami i kurkumą

   Tak więc uchodźcy/imigranci przyjadą niebawem do naszego kraju. Właśnie dowiedzieliśmy się z mediów, że my Polacy, będziemy ich gościć na naszej ziemi. Podobnie jak my, inne kraje, tzw. członkowskie przyjmą ich również u siebie. Tak oto ta sensacyjna wiadomość, stała się dla mnie inspiracją do ugotowania mojej dzisiejszej kolacji, pt. Kulki z Mielonej Wołowiny.
   W atmosferze medialnych sporów na temat czy to dobrze, czy źle, że przyjmiemy uchodźców, przygotowałem moją kolejną, zdrową potrawę.
Na fladze Unii Europejskiej jest 12 gwiazdek,  u mnie na porcję wyszło kulek nieco więcej.
   Na początku mielone mięso wymieszałem z drobno posiekaną, surową cebulą, oraz przyprawami: czarnym pieprzem i solą. Kulki krótko obsmażyłem w niewielkiej ilości oleju, a następnie dodałem do nich pokrojone pomidory, masło i resztę przypraw, czyli :-) chili i kurkumę. Chwilę to pogotowałem.
   Chce w tym miejscu powiedzieć, że nie lubię słowa SMAŻENIE. Myślę, że o wiele lepiej brzmi: GENEROWANIE SMAKU. Moim celem nie jest agresywne zbrązowianie mięsa a jedynie dodanie mu smaku. Dla mnie osobiście mięso mogłoby być krwiste, ale jednak temperatura dodaje mu tego smaczku, który wszyscy uwielbiamy. Tak więc popijam angielski cydr jabłkowy, generuję smak kulek mięsnych i rozmyślam o nadchodzącej fali uchodźców.
   Dla fanów zdrowej kuchni, proponuję kulki, bez dodatku skrobiowego ale za to w towarzystwie, siekanych pomidorów, obficie zakraszonych masłem i przyprawionych piekielnie ostrym chili oraz aromatyczną, super-zdrową kurkumą.
   Potrawa wyszła bardzo smaczna, zabrakło mi tylko siekanej natki pietruszki, która świetnie by tutaj pasowała. Zastąpiłem ją listkami selera naciowego.
   Jak widać mielone mięso nadaje się nie tylko na burgery, czy Sos Boloński.
   A na deser zrobiłem dziś: Ciasto Bananowo-Śliwkowe, jak zwykle u mnie, mało słodzone.
W przeciwieństwie do Anglików, słodzę moje ciasta bardzo delikatnie. Oni jak dosłodzą, to nie da się tego zjeść. My Polacy słodzimy mniej, i tak trzymajmy. Moje ciasto proponuję w akompaniamencie tłustej śmietany, zwanej Creme Fraiche. W Polsce produkt ten można zastąpić tłustą, kwaśną śmietaną. Creme Fraiche różni się nieco od polskiej kwaśnej śmietany, jest gęstszy i mniej kwaśny.
  Tak oto w oczekiwaniu na falę uchodźców proponuję Kulki z Mielonej Wołowiny z Pomidorami i Kurkumą a na deser Ciasto Bananowo-Śliwkowe Mało Słodzone.

       Składniki na Ciasto Bananowo-Śliwkowe:
1/4 kostki masła
2 łyżki cukru pudru
3 banany
100 ml wody
pół łyżeczki cynamonu
2 jajka
7 łyżek mąki pszennej lub bezglutenowej
płaska łyżeczka sody
kilka śliwek

  Masło należy ukręcić z cukrem. Banany rozgnieść i wymieszać z wodą.
Do masła z cukrem dodajemy po jednym jajku i dobrze miksujemy używając trzepaczki lub mixera kuchennego. Następnie dodajemy do tego banany wymieszane z wodą.
Kolejny krok to dodanie suchych składników: mąki, sody, cynamonu.
Gotowe!
Mixturę wlewamy do blaszki wysmarowanej masłem i wysypanej mąką.
Pieczmy w temp 180'C z nawiewem przez ok 45 min.

piątek, 18 września 2015

Jajka poszetowane / kasza gryczana / leczo

    Czasami zdarza się tak, że zostaje nam z obiadu trochę kaszy. Można ją zawsze schować do lodówki i zjeść na następny dzień. Oto właśnie dzisiaj znalazłem w mojej lodówce trochę nieprażonej kaszy gryczanej z wczorajszej kolacji. Na prędce zrobiłem leczo z papryki i pomidorów, które udusiłem razem z cebulą, czosnkiem i sporą dawką chili.                A do tego polecam dziś:
                  Jajka poszetowane czyli
 małoinwazyjna technika na przygotowanie jajek.
  Jak je zrobić? To bardzo proste. Jajka wybijamy na gotującą wodę, do której wcześniej należy dodać szczyptę soli i 2 łyżki octu jabłkowego.
  Pamiętaj, że gotującą wodę należy bezpośrednio przed wrzuceniem jaj, zakręcić łyżką lub łopatką.
Wirująca woda szybko i równomiernie zetnie białko jaj. Po ok. minucie jajka można podawać. Proponuję posypać je solą morską i polać oliwą lub masłem.
Oto rezultat dzisiejszego gotowania. Smaczna i zdrowa jesienna potrawa. Bo jesień już za 5 dni.




czwartek, 17 września 2015

Jajka na miękko

    Bardzo chce mi się pisać. Zatem jadę autobusem i piszę. Może kogoś to zainteresuje, zważywszy, że ostatnio pojawiło się tu sporo nowych osób.
  Jamie Oliver pisał ostatnio o jajkach, jakie to one zdrowe, to i ja napiszę. Najbardziej lubię je w formie Na miękko lub Sadzone. Ważne aby nie przesadzić z temperaturą.

                                                            Jajka "Na miękko":
  Umieszczam jajka w garnku z zimną wodą. Doprowadzam wodę do wrzenia i od razu garnek ściągam z palnika. Jajka zostawiam w gorącej wodzie na MAX 3 minuty. Wodę odlewam i zamieniam ją na zimną. Po 2 minutach jajka są gotowe.  Obieram je ze skorupek, kroję na połówki. Tak przygotowane jajka mają żółtka wciąż płynne. Polewam je oliwą z oliwek lub olejem lnianym, posypuję solą morską. Szczypiorek wskazany.
  Już chodzi mi po głowie eBook: Odżywcze potrawy z jajek, wg. Surowego Szefa.
Jajka polecam oczywiście wiejskie, tzw. Organic :-)
           Na zdrowie, Rodacy!

poniedziałek, 7 września 2015

We are living in America

   Globalna amerykanizacja dzieli życie ludzi na 2 części. Pierwszą można by nazwać sexualno - konsumpcyjną. Przy pomocy mediów ludzie sterowani są do aktywności sexualnej oraz do konsumpcjonizmu. Przetworzona, sztuczna żywność / drinki energetyczne / wakacje na Ibizie.
  Druga część życia zaczyna się mniej więcej po czterdziestce. To część, którą nazywam wegetacyjno - farmakologiczną. Zamienia się ludzi w biernych oglądaczy telewizji, wydających sporo pieniędzy na leki uśmierzające ból i mające przedłużać ich życie.
  Obserwując społeczeństwo angielskie wyraźnie widać, że taki podział nie wyszedł im na dobre. Ludzie wyglądają tutaj jak zombie, chudzi, wygięci i pomarszczeni albo otyli i spuchnięci. Pierwszą część życia spędzają na zabawie, pijąc alkohol, ćpając i uprawiając sex a drugą przed telewizorem łykając różnego rodzaju tabletki. Dobrze by było gdyby naród polski nie dał się wciągnąć w tą świetnie skonstruowaną, dopracowywaną latami, amerykańską maszynę. Niestety młode pokolenie, zamiast walczyć z tym systemem, bezkrytycznie przyjmuje go, nie widząc w nim żadnego zła. Wielu młodych ludzi traci swój ogromny potencjał, marnując czas i siły na zajęciach prymitywnych i niezgodnych z ludzką naturą. Powrót do tradycyjnych wartości jest doskonałym lekarstwem na zagrożenia amerykańskiej globalizacji

piątek, 4 września 2015

Prymitywny obiad piątkowy

   Tak oto w piątkowe popołudnie, los przyniósł do mojej kuchni ryby. W moim ulubionym sklepie akurat w ofercie były niedrogie sardynki. Moją potrawę przygotowałem ze składników, które miałem pod ręką w kuchni. Sardynki usmażyłem na oleju kokosowym, ale oczywiście mógł to być każdy inny neutralny olej. Te małe rybki najpierw posoliłem i posypałem pieprzem, następnie obtoczyłem je w mące. Rybki krótko obsmażyłem z obu stron, po przewróceniu dodając siekaną szalotkę. Pod koniec smażenia dodałem sporo masła i pokropiłem octem jabłkowym. Dodałem także trochę sosu sojowego i odrobinę chili.
   Przygotowałem też roślinki. Sałata lodowa z pomidorem świetnie tutaj pasowała. Polałem ją oliwą z oliwek. W tym miejscu pomyślałem sobie o oleju konopnym, który bardzo lubię i polecam. Niestety, nie łatwo go dostać.
   Do mojego dania kupiłem dziś  prymitywne tak w nazwie jak i w smaku, niedrogie czerwone winko Canti Primitivo rocznik 2012, które dodało mi sporo humoru. W oczekiwaniu na mecz  Polska - Niemcy, polecam: smażone sardynki.


sobota, 29 sierpnia 2015

burger wołowy / jajko sadzone / guacamole

   Mój kolejny pomysł z cyklu Paleo Surowego Szefa. Burger wołowy / jajko sadzone / guacamole. Burgera usmażyłem na krwisto, organiczne jajko delikatnie ściąłem z jednej strony na oleju i maśle. Guacamole to dip z pogniecionego awokado z posiekanym pomidorem, cebulą, świeżą kolendrą, oliwą z oliwek, przyprawiony solą, pieprzem, chili, sokiem z cytryny. Mniam... Oto mój pomysł na odżywcze śniadanie, lunch lub kolację w stylu Paleo. Film o tym jak zrobić najlepszego burgera, już wkrótce na platformie You Tube na moim kanale.

 

wtorek, 25 sierpnia 2015

Zdjęcie / składniki / komentarz

  Pomyślałem, a gdybym tak zmienił trochę formułę mojego bloga?
  Jak wiadomo lubię sobie pogotować, a gotuję zdrowo. Jako, że zajmuję się tym od wielu lat zawodowo, to w domu przychodzi mi to bardzo łatwo. Pomysły mam w głowie wtedy, kiedy ich potrzebuję, czyli kiedy chcę coś zjeść.
  Znam kilka osób, które chcą gotować ale brakuje im pomysłów na ciekawe potrawy. Może zainteresują kogoś moje dzieła. Będę zatem odtąd zamieszczał zdjęcia moich posiłków, a do tego składniki oraz komentarz rezultatu mojego gotowania. Zapraszam.
 Dziś był pstrąg. Oto składniki: olej roślinny, sól morska, pieprz, pstrąg, pół cebuli, 1 pomidor, oliwa z oliwek Extra Virgin, masło, pół cytryny.
 Tak więc pstrąga posoliłem w środku. Usmażyłem go na małej ilości oleju, z obu stron, na mojej ulubionej patelni ceramicznej. Pod koniec smażenia dodałem cabulę, którą krótko podsmażyłem. Po chwili dodałem posiekanego pomidora, podlałem to oliwą, podprawiłam masłem, posypałam pieprzem, pokropiłem sokiem z cytryny. Zabrakło mi w tym miejscu posiekanej natki pietruszki, która świetnie by tutaj pasowała.
 Rezultat mojej pracy, przełożyłem z patelni na talerz. Pstrąg smakował doskonale.
 Samodzielne gotowanie to świetna zabawa, przyjemna i zdrowa.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Zombie na angielskich ulicach!



    Na angielskie ulice wychodzą codziennie wygłodniałe Zombie. Jest ich coraz więcej.
Wszystkiemu winna jest zła dieta oraz niezdrowy styl życia mieszkańców Wysp.
   Podstawę diety przeciętnego Anglika stanowią kanapki, chipsy, czekoladowe batony, słodzone napoje, gotowe mrożone produkty z supermarketu, no i oczywiście alkohol. Pewnie, że jest część społeczeństwa, która coś tam wie o zdrowym odżywianiu i stara się jeść produkty wartościowe ale takich osób znam niewiele. Efekt tego jest taki, że ludzie tutaj są albo otyli albo wysuszeni i wygięci jak Zombie. Dla nich mam radę aby zrezygnować z przetworzonej kuchni węglowodanowej pełnej sztucznego chleba i frytek, na rzecz tłustej diety opartej na mięsie, rybach, jajach i dojrzewającym serze. Dobra wiadomość dla osób uzależnionych: w ten sposób bardzo łatwo jest odstawić rafinowany cukier, używki, stymulanty.  U mnie to działa, chociaż w sumie nie jem dużo. Liczy się jakość a nie ilość. Zatem zamiast kanapki z salami czy smażonych frytek wybieram produkty wartościowe, prawdziwie odżywcze.
   Całkiem sporą część diety powinny stanowić owoce, moje ulubione to arbuz, melon, mango, papaja, jabłka, wszelkie jagodowe a także awokado, pomidory... Produkty skrobiowe też są dobre.   
  Cały czas pokutuje jednak system gdzie ludzie opierają swoją dietę na ziemniakach, makaronie czy pieczywie z niewielkim dodatkiem przetworzonego mięsa. Taka dieta przez cały rok dla aktywnie żyjącej osoby, to nie jest zdrowy wybór. Nie tędy droga.
  Dieta powinna być urozmaicona, bogata w produkty wartościowe ale może też być zmienna, czyli inna zimą, inna latem. Warto szukać tego co działa dla nas.
  Objadanie się owocami latem to świetny pomysł ale jednak wtedy bez mieszania z mięsem w jednym posiłku.
  Any way, jedno jest pewne, słodzone płatki czy kanapkę lepiej zastąpić krwistym stekiem z kapustą kiszoną lub w towarzystwie niesłodkich owoców typu awokado, pomidory, ogórki. Mogą być też warzywa jak brokuł, szparagi, itp. Taki posiłek nie tuczy lecz syci i daje energię do aktywnej pracy na kilka godzin. Gdy energia spada to znowu sięgamy po tatara lub smakowitą, lekko potraktowaną temperaturą rybkę. A do tego, broń Boże emulgowana margaryna, tylko zawsze super zdrowe masło. Czego Państwu i sobie życzę.
                              SS

wtorek, 16 czerwca 2015

Urlop nad Bałtykiem

    Dziś krótki wpis ze smartfona. Oto moja foto relacja z 5-dniowego pobytu nad polskim morzem. Było bosko, pogoda idealna, błękitne niebo, woda w morzu ciepła i czysta, warunki mieszkaniowe doskonałe. Tak więc naszej bazie hotelowo-gastronomicznej daję 4 punkty w skali od 1 do 5. Polecam wszystkim urokliwe, małe nadmorskie miejscowości typu Gąski, Sarbinowo czy Mielno. Można doskonale odpocząć, nabrać sił do pracy czy walki z przeciwnościami losu :-)  Nawet kilkudniowy pobyt nad Bałtykiem napełnia ciało energią i radością. Wcale nie trzeba jeździć do Hiszpanii gdy lato nad polskim morzem jest tak cudowne...

 
Doskonałe drewniane domki wybierają ci, którzy wiedzą co dobre, turyści z kraju ale także z  Niemiec.


 



Gofry smakowały wyśmienicie, chrupiące z polskimi truskawkami




Dookoła bajeczne pola pełne kwiatów


Wejście na plażę


Latarnia w Gąskach



Widok z latarni





 

c.d.n. 

piątek, 8 maja 2015

Kuchnia polska vs kuchnia angielska

    W atmosferze wyborów parlamentarnych w Wielkiej Brytanii, piszę kilka słów gwoli powrotu na łono Google blogowiska. Jak zwał tak zwał, potrzeba pisania nie opuszcza mnie.
 Tak więc słynny wróg Polaków, Nigel Farage nadal obrzuca nas czyli tzw. emigrantów  wyzwiskami i próbuje zjednać sobie jak największą ilość brytyjskich wyborców propozycją wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Dziś w dniu wyborów dochodzą mnie z telewizji słuchy, że jego partia zajęła 4 miejsce! Co z nami będzie...? Osobiście nie nazwałbym siebie emigrantem. Przyjechałem tutaj do pracy, bo chciałem rozwijać się w moim zawodzie. Kuchnia była moją pasją a tutaj działo i dzieje się w tym temacie bardzo dużo. Konkretnie wiedziałem po co tu jadę i co chcę robić. Niestety wielu naszych rodaków zmuszonych jest podejmować w UK prace niezgodne z ich wykształceniem czy zainteresowaniami.
  Any way, wiosenny urlop w kraju nad Bałtykiem był tak przyjemny, że znowu wróciła myśl o powrocie do ojczyzny. Wszak polska wiosna piękniejsza jest od angielskiej. Niestety ekonomia wygrywa. Pracy nadal jest w naszym kraju mało a zarobki marne. Cały czas zastanawiam się nad przyczyną takiego stanu rzeczy. Skłonny jestem wysunąć wniosek, że sprawa tkwi w naszym sposobie myślenia a nie w problemach natury ekonomicznej. Przecież ludzie zawsze będą chcieli jeść i jeśli ktoś wie co robi to zawsze na restauracji zrobi pieniądze. Obserwuję Anglików, jak świetnie się dogadują i planują każdy szczegół. W Polsce takiego porozumienia często brak. Tak więc wszyscy fachowcy dawno już chyba z kraju wyjechali.

 


Bałtyk


Angielska tarta ze słonym karmelem i czekoladą
  A może warto spróbować zarobić na kuchni polskiej w Anglii? To jest myśl. Tatar na przystawkę, pierogi jako danie główne a sernik na deser. Pal licho ideę Paleo kiedy mowa o biznesie. Chociaż nie koniecznie, te wszystkie trendy ścierają się i w restauracji też można myśleć zgodnie z nowymi dietetycznymi modami. Niestety kucharzy mało kreatywnych czy otwartych na eksperymenty spotykam i tutaj. Młode pokolenie Anglików mając tak wielkie możliwości wybiera często kuchnię bardzo przetworzoną, nudną. Często jest tak, że nie wykorzystują całej gamy części zwierzęcia czy produktów roślinnych. Na wspomnienie podrobów, dojrzewających serów czy kapusty kiszonej, kręcą głowami. A przecież to wszystko jest zdrowe i smaczne, trzeba tylko wiedzieć co z tym zrobić.

Polska kiełbasa z dzika
   Tak więc kontynuuję moją przygodę z brytyjską gastronomią, odwiedzając fermy i  restauracje, podejmując również próby promowania kuchni polskiej tutaj. W Stanach się udało, może udać się też na Wyspach.