Z moich obserwacji wynika, że tego rodzaju dieta powoduje pewnego rodzaju wyjałowienie emocjonalne, rodzaj tumiwisizmu. Nie do końca jestem przekonany do tego czy surowa dieta wegańska bez suplementacji m.in. witamin B12 i D jest do końca bezpieczna jeśli chodzi o pracę systemu nerwowego i mózgu. Link do filmu wyjaśniającego to o czym mówię zamieszczam na końcu tego wpisu.
Los człowieka składa się z różnych etapów. Myślę, że nie można wychodzić z założenia że bez względu na rolę jaką obecnie gramy w życiu odpowiednia dla nas jest ta sama dieta. W ciągu roku warto być raz na jakiś czas na jakiejkolwiek diecie oczyszczającej, ale przez cały rok? To byłaby niepotrzebna przesada. Warto raczej skupić się na samodoskonaleniu w sprawach duchowych, modlitwie, medytacji czy dla osób, które tego nie lubią po prostu na rozwijaniu pozytywnych relacji z innymi ludzmi.
Wielu specjalistów od dietetyki, potwierdza, że na surowo i roślinnie, szczególnie w polskich warunkach nie da się zachować pełni zdrowia fizycznego i psychicznego. Ktokolwiek będzie mnie przekonywał, że weganie mają mniejsze zapotrzebowanie na minerały i witaminy i że organizm sam wyprodukuje w jelitach to czego mu nie dostarczymy w pożywieniu, spotka się z moim serdecznym Good Luck. Osobiście nie będę się więcej wystawiał na tego typu eksperyment. Początkowo na diecie surowej wegańskiej, moje samopoczucie było doskonałe, pozbyłem się wielu dolegliwości, stopniowo jednak czegoś zaczęło mi brakować. Z całą pewnością nie były to kalorie. Obecnie skłaniam się raczej ku temu czego uczy Dr Ewa Dąbrowska, niż ku filozofii weterana surowej diety Dana McDonalda z You Tube czy Dr. Grahama od diety 80/10/10. Nie ma jak swojskie klimaty i lokalny patriotyzm. O ile niedobory witamin czy minerałów nie prowadzą od razu do śmierci, to w mojej opinii jakość naszego życia może się pogorszyć. Coś zyskujemy a jednocześnie coś tracimy. Tak więc każdy sam powinien odpowiedzieć sobie na pytanie: co jest dla człowieka bardziej naturalne, zjedzenie kawałka mięsa czy łykanie tabletek. Warto zastanowić się nad tym, czy to mądre odmawiać zaproszenia do stołu od samego Boga, jakkolwiek byśmy go sobie wyobrażali. On jako gospodarz ustalił Menu, a my będący jego gośćmi chcemy je zmieniać? Odpowiesz mu: sorry, nie mogę zjeść tej ryby, jestem weganem? Może mu być przykro, nie sądzisz? Szersze wyjaśnienie tego o czym tutaj mówię znajduje się w tekście do którego link zamieszczam na dole tego wpisu. Jest to kilka słów o patronie ekologów Św. Franciszku z Asyżu.
Dla tych, którzy w poszukiwaniu kwasów Omega 3 wybierają mielone siemię lniane zamiast ryb obiecuję, że zamieszczę wkrótce na blogu moje pomysły na potrawy z siemieniem lnianym.
W mojej opinii nie ma żadnej różnicy między mięsem zwierząt lądowych, ryb, serem czy jajkami kur.Zatem podział wegetarian na owo czy lakto jest zwykłą hipokryzją lub niewiedzą. Ograniczenie spożycia produktów odzwierzęcych ma dla mnie sens, określanie się mianem lakto czy owo- nie. Wszystko to ten sam, przeklinany przez wegetarian przemysł mięsny. Tak więc decyzja o jedzeniu tylko niektórych z tych produktów jest po prostu decyzją o jedzeniu zwierząt.
Może warto zdecydować się na to, że będziemy jedli tylko to, co pochodzi z ferm ekologicznych, gdzie zwierzęta są traktowane dobrze? W ten sposób wspieramy małe ekologiczne gospodarstwa. Na moim etapie właśnie ku temu się skłaniam. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że można żyć na 100% surowo po wegańsku, tylko zadajmy sobie najpierw pytania: po co i z jakiego powodu? Jeżeli chodzi nam o bunt przeciwko światu, panującej w nim niesprawiedliwości, agresji i konsumpcjonizmowi to życie w zgodzie z ekologią zdecydowanie wystarczy. Popadanie w skrajność staję się dla wielu pułapką a nie wyzwoleniem.
Z całą pewnością jednak wszyscy powinniśmy mieć na uwadze los zwierząt, powinniśmy dużo o tym mówić, wspierać kontrolowanie hodowli i połowów.
Zatem podsumowuję: witarianizm- tak, surowy weganizm- nie, dieta paleo- nie. Jakie proporcje i zasady zdrowej, zgodnej z ludzką naturą diety, Surowy Szef uznaje teraz za najlepsze? Tego jeszcze do końca nie wiem. Najbliższy czas pokaże.
Ktoś powiedział: Peace, Love and Raw Food. A ja Wam mówię- najważniejsza jest Love.
Wszystko co na tym blogu dotychczas napisałem było zgodne z ówczesnymi moimi poglądami, które jak widać, obecnie ewoluują w kierunku, który po mału zaczyna się klarować.
Tak czy inaczej bez względu na to w jakim kierunku pójdę z moją dietą, surowe desery z owoców i orzechów już zawsze będę uwielbiał :-)
Zamieszczam link do ciekawego filmu o niedoborach substancji odżywczych przy diecie wegańskiej:
http://www.youtube.com/watch?v=q7KeRwdIH04
a także trochę informacji o Św. Franciszku z Asyżu, patronie ekologów:
http://www.swietostworzenia.pl/2-aktualne/365-swiat-wedlug-sw-franciszka
„Wszystko płynie, nic nie stoi w miejscu, jest w ciągłym ruchu“.
OdpowiedzUsuńMoja dieta podobnie :-) wciąż się zmienia.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńdzięki Surowy Szefie za te wpisy, dopiero teraz miałam okazje przeczytać twoje najnowsze przemyślenia. Widać, że w podobnym czasie dochodzimy do podobnych wniosków. Dobrze mieć otwarty umysł i nie zamykać się w żadnym schemacie. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Twoją książkę z przepisami i kolejne projekty kucharskie.
OdpowiedzUsuń