niedziela, 11 sierpnia 2013

Trochę surowy szef

    Jest niedziela. Jak co tydzień, przychodzą mi do głowy różne przemyślenia, podsumowuję minione 7 dni i w związku z tym mam chęć na napisanie czegoś choć trochę mądrego.
Kawa, którą próbuję wywołać natchnienie działa jak to sie mówi średnio na jeża, raczej powoduje lekki ból głowy i ciężkość w brzuchu niż pomaga mi się skupić. Co prawda dostrzegam w niej niewielki stopień pomocy w koncentracji umysłu, nie wiem czy bardziej lubię jej smak, aromat czy jestem uzależniony od substancji chemicznych w niej zawartych. Pewnie wszystko po trochu w podobnym stopniu. Pocieszam się tym, że nie należę do osób, które bez kawy nie potrafią zacząć dnia. Wspominam czasy kiedy to pracując w pewnej restauracji zaczynałem dzień od świeżo wyciśniętego soku z z buraka, marchewki i selera naciowego, z dodatkiem jabłka. Efekt był bardzo ciekawy- otwarty umysł i duużo energii. Muszę szybko wrócić do tego porannego rytuału. Szczerze go wszystkim polecam. Kawa to nie jest najlepszy wybór. Myślę, że picie soków warzywno-owocowych może niebawem stać się bardzo popularne w naszym kraju.
Tyle tytułem wstępu.
   Dzisiaj chciałbym kontynuować rozpoczęty ostatnio wątek na temat: czy surowa dieta wegańska to jedyna droga do zdrowia?
Zastanawia mnie fakt, że gastronomia mięsna ma się tak dobrze i że tak intensywnie rozwija się na całym świecie. Jeżeli odżywianie roślinne jest zdrowsze, to dlaczego jeszcze większość ludzi nie przestała jeść mięsa? Myślę, że problem jest bardzo skomplikowany, wiąże się ściśle z naszymi emocjami. Można by zadać pytanie dlaczego ludzie nadal są tak różni, podzieleni, mają różne poglądy religijne, polityczne itd, jeżeli jedne poglądy są teoretycznie lepsze on innych? Każdy wierzy w to w co chce wierzyć. Dobrze, że mamy tzw. demokrację.
Okazuje się, że świat emocji i myśli ma większy wpływ na nasze życie niż dotychczas sądziliśmy. Co raz częściej mówi się o tym, że umysł ma wpływ na materię. Tak więc warto być bardzo ostrożnym o czym i jak myślimy. Pole do popisu mają tutaj różnego rodzaju manipulatorzy i szarlatani, którzy próbują kontrolować nasze życie i wpływać na nasze zachowanie, w różny sposób wmawiając nam, że to czy tamto jest dla nas lepsze i że to właśnie tak powinniśmy żyć. Nie dajmy się zwariować.
   Tak więc w Wielkiej Brytanii i innych krajach szefowie kuchni rozwijają gastronomiczny biznes mięsny, szkolą kolejne młode kucharskie rodzime i emigracyjne talenty, oznajmiając nam, że kryzys właśnie się kończy. Kucharze przygotowują się do kolejnego ataku na konsumentów przy pomocy eko gastronomii.Testują nowe techniki i obiecują wszem i wobec, że w ich kuchni używa się wyłącznie zdrowych produktów. Wielu kucharzy wie, że nie tylko produkty są ważne ale sposób gotowania tak samo. Tak więc smażenie zastępują pieczeniem i techniką sous vide, cukier miodem, białą mąkę tą z pełnego przemiału, olej słonecznikowy oliwą z oliwek. Czy to coś pomaga, można by dyskutować.
To, że witaminy zawarte w warzywach i owocach giną w temperaturze 42'C, nie ma dla wielu kucharzy żadnego znaczenia. Wielu z nich prawdopodobnie nawet o tym nie wie. Dla nich najważniejsze jest to, aby popracować z najlepszym szefem kuchni, którego nazwisko będzie można sobie później napisać na CV.
  Tak więc rola kucharzy sprowadza się nadal do cieszenia zmysłów. Dzięki temu lekarze i farmaceuci mogą nadal świetnie współpracować w kwestii tzw. leczenia pacjentów.
Nie popadajmy w czarno-widzenie. Przecież inna jest rola restauracji a inna gabinetu lekarskiego. Oczywiście, że doświadczenia zmysłowe są bardzo nam potrzebne i one też mogą mieć wpływ na poprawę naszego samopoczucia a nawet zdrowia. Wizyta w restauracji słynnego szefa kuchni to dla wielu jedno na całe życie doświadczenie, które zapada w pamięć i powoduje nieziemskie wręcz emocje i wspomnienia.
Czy zatem ilość restauracji z gwiazdkami Michelina w danym kraju, świadczy o wyższym poziomie kultury obywateli, czy jest to jedynie wyraz poziomu rozpasania danego narodu? Czy od francuzów i anglików powinniśmy uczyć się jak gotować, czy raczej mamy iść własną drogą, przyjmując jedynie niektóre uniwersalne dla wszystkich kucharzy techniki? Oczywiście, że warto zacząć od używania rodzimych produktów, ale jeżeli standardy światowe są dla nas ważne, to nigdy nie będziemy gotować zdrowo a jedynie zmysłowo. Co mam na myśli?
To, że w mojej opinii światowe standardy są nie do końca dobre dla nas wszystkich.
   Oto Surowy Szef po przygodzie z kuchnią witariańską, schodzi nieco z obranej drogi i wraca do obróbki termicznej. Doświadczenia zdobyte w międzyczasie, będą jednak dla mnie bardzo ważne, prawdopodobnie w dużym stopniu wpłyną na mój styl gotowania. Może warto zmienić pseudonim artystyczny  na Trochę Surowy Szef? Sprawa dotyczy weganizmu oraz skrobi. Moje poglądy na temat spożywania mięsa wyraziłem już w poprzednim wpisie. Rola kasz bezglutenowych oraz ziemniaków w naszej diecie jest dla mnie ważna, dopuszczam te produkty i uważam je za bardzo przydatne, chociaż nie powinniśmy opierać się tylko na skrobi. Nadal jestem wielkim fanem cukrów owocowych. Chciałbym powiedzieć w tym miejscu, że wiele osób nie wie jak prawidłowo ugotować kaszę czy ziemniaki. Polecam sposób gotowania kaszy gryczanej, wprawdzie nie dokładnie taki sam jak robi się to z kuskusem, czyli przez zalanie gorącą wodą i odstawienie, ale podobny.  Wypłukaną surową kaszę zalewam wrzątkiem, dodaję łyżkę oleju rzepakowego i ząbek czosnku w całości, przykrywam pokrywką i gotuję na małym ogniu 10 min. Szczelnie przykrytą kaszę odstawiam na ok 15 min. W tym czasie nie wolno kaszy odkrywać. Ten proces zupełnie wystarcza.
Właśnie w ten sposób przygotowałem kaszę z filmu, który załączam.
Warzywa, które dodałem to: cebula, bakłażan, cukinia, papryka, pomidor.
Cebulę lekko przesmażyłem na oleju rzepakowym, następnie dodałem bakłażana. Tak na prawdę to na tym można by skończyć, mieszając wszystkie pozostałe składniki z kaszą. Cebula miała dodać aromatu, bakłażana przesmażyłem ponieważ nie zaleca się go jeść na surowo. Po tym dodałem, cukinię i świeżą paprykę i to wszystko krótko poddusiłem.  Kiedy kasza była gotowa, wymieszałem ją z warzywami i przyprawiłem solą morską i białym pieprzem. Na końcu dodałem sporo masła i całość wymieszałem.
Zatem to danie, wprawdzie zawiera sporo składników ale jest kompromisem między gotowaniem dla zmysłów i dla zdrowia.
Widoczna na filmie posypka to jakże zdrowe zmielone siemię lniane wymieszane z posiekaną natką pietruszki. Jak wiemy siemienia lnianego nie należy podgrzewać, gdyż straci swoje prozdrowotne właściwości w postaci kwasów Omega 3.
Całość przydekorowałem pomidorkami cherry. Myślę, że tak przygotowana kasza, jest nadal pełna witamin.
   Tak więc można gotować smacznie i jednocześnie zdrowo, trzeba jednak trochę poćwiczyć i trzymać się kilku reguł.
Moja podstawowa zasada to: nie gotować niczego, co nie wymaga gotowania. Czasami  jednak delikatnie duszę warzywa, czasami generuję smak, czyli krótko podsmażam na gorącej patelni z niewielką ilością oleju rzepakowego, kładąc małą ilość warzyw na raz. Myślę, że w  twardawych warzywach zostaje wiele witamin i enzymów.
Z mojego doświadczenia wynika, że dbając o zdrowie nie wystarczy jedynie jeść dużo surowych owoców i warzyw. Ważny jest również higieniczny tryb życia, czyli regularne posiłki, to aby nie jeść przed snem, umiarkowanie w jedzeniu, dokładne gryzienie, odpowiednie proporcje różnych składników diety, czyli np. owoców do produktów odzwierzęcych, unikanie łączenia skrobi z mięsem, unikanie rafinowanego cukru, alkoholu, kofeiny i glutenu.
Należy pamiętać, że jedzenie powinno być przygotowywane bezpośrednio przed spożyciem. Przechowywanie ugotowanej żywności powoduje  powstawanie w niej substancji rakotwórczych.
To tyle na dzisiaj. Czas na jogging. Człowiek siedzi i siedzi, a dupsko rośnie...











1 komentarz: